Katarzyna Bułat

Poezja, proza i nie tylko

Bardzo drastyczny proces

12 XII 2012

Nie mam weny. Co robić? Ktoś niekoniecznie miły odpowie: „To ją znajdź!” Tyle że… Nie można jej tak po prostu znaleźć. Nie można powiedzieć „przyjdź” i zaraz się zjawi. Jak wierny pies… Ale czemu właściwie wenie nie mogą nagle wyrosnąć cztery łapy, które ją posłusznie przyprowadzą? Albo uszy, dzięki którym zawsze będzie słuchała tego, co się do niej mówi. Czemu ma tylko usta, które z resztą nieczęsto się otwierają? Ale gdy już to zrobią… stajemy się wtedy kimś zupełnie innym!

Zwykły człowiek gdzieś idzie. Chowa się. Może nawet tam, gdzie wcześniej czaiła się wena. I odpoczywa. Pije kawę. Razem z nudą, zrezygnowaniem i brakiem pewności siebie. A w to, czym wcześniej był wstępuje pisarz. Poeta. ARTYSTA!

A może… Nie można jej znaleźć, bo sama wena jest odnalezieniem. A inspiracja sposobem, który wprowadza nas w ten stan. Momentem, kiedy świat do nas mówi. I nagle wszystko staje się jasne. Jest takim kolcem, który niespodziewanie wbija się nam do pięty. Stanęliśmy na czymś niewygodnym. Coś nagle zaczyna nam przeszkadzać. Jakaś siła bardzo nas denerwuje. Każe sięgnąć po długopis i zapisać to, co dostrzegliśmy. To, co zdecydowała się nam pokazać…

Czym więc jest w tym kontekście pisanie? Wyrwaniem kolca, otwarciem rany i ubrudzeniem krwią czystej kartki. Krwią naszych przeżyć, krwią naszych doświadczeń, krwią szczęścia, życia i ciężkich łez. A jak już coś napiszemy odczuwamy nagle ulgę… Spełnienie i poczucie, że zrobiliśmy coś ważnego. Że to ma sens.

Jeśli patrzeć na proces tworzenia w ten dziwny sposób, okaże się, że z każdym kolejnym utworem poeta oddaje fragment siebie. Zostawia po sobie ślad, który staje się nowym, odrębnym bytem. Zaczyna żyć własnym życiem. Oddychać w płucach czytających i zmieniać ich świat.

Tak więc poeta poświęcając się w pełni pisaniu nie znika. Wciąż daje, ale pojawia się go jeszcze więcej. I jeszcze… I jeszcze… I ciągle… Dzięki temu trwa i przez to nigdy nie zginie.